Zamek Conrada



Zamek Someries w Bedfordshire nie jest znanym zabytkiem. Wbrew swej nazwie nie jest nawet zamkiem. Nie żałuje jednak wizyty w tym uroczym i ciekawym miejscu.
Budowla, której ruiny możemy dziś oglądać, była XV-wieczną możnowładczą rezydencją. Zwyczajowo miejsce to nazywane jest zamkiem, jednak tak naprawdę nigdy nim nie był. Właściwsze byłoby określać je jako dwór obronny. Zachowane fragmenty to sięgające niekiedy 10 metrów wysokości mury kaplicy i budynku bramnego. W bezpośrednim sąsiedztwie ruin znajduje się farma. Właściwie to farma ta otacza ruiny, tworząc razem dość osobliwą całość. Już na pierwszy rzut oka widać, że bieżące potrzeby gospodarstwa biorą tu górę nad dbałością o estetykę i porządkiem, do których mogą być przyzwyczajeni zwiedzający zamek turyści. Moim jednak zdaniem prowizoryczne ogrodzenia, pozostawione w nieładzie pojazdy i maszyny rolnicze czy wreszcie, pasące się w dawnym dworskim parku krowy, dodają miejscu uroku i autentyczności, nie przeszkadzając wcale w zwiedzaniu.


Do zamku i farmy przylega pastwisko, za którym w odległości zaledwie kilkuset metrów rozciąga się pas startowy lotniska w Luton. To kolejny element tej niecodziennej kombinacji. O ile romantyczne ruiny jak najbardziej da się pogodzić ze spokojną farmą, to ich zestawienie z rozrastającym się międzynarodowym portem lotniczym trudno nazwać harmonijnym. Ponieważ w Someries znalazłem się w czasie pandemii koronawirusa, z lotniska nie wystartował żaden samolot. Żaden też nie wylądował. Mimo to miałem wrażenie, że jestem świadkiem zderzenia dwóch nieprzystających do siebie światów.
Szukając interesujących faktów na temat tego zabytku dowiemy się, że to jedna z pierwszych w Anglii budowli wymurowanych z cegły. Znajdziemy też wzmianki o nawiedzającym ruiny duchu Sir Johna Wenlocka, właściciela I twórcy zamku. Najciekawsza wydała mi się jednak informacja, że na wspomnianej, sąsiadującej z zamkiem farmie, zamieszkiwał Joseph Conrad - Józef Korzeniowski, tworzący przed ponad stu laty pisarz, którego utwory nieustannie znajdują czytelników na całym świecie i z którego osiągnięć Polacy wciąż są dumni.
Conrad wraz z żoną i dwójką synów wprowadzili się do Someries Farm we wrześniu 1907 roku. Nie był to najszczęśliwszy czas w życiu pięćdziesięcioletniego wówczas pisarza. Jego żona Jessie i starszy z synów przeżywali kłopoty ze zdrowiem. Dotyczyło to również Conrada, który cierpiał wówczas na podagrę i zmagał się z depresją. Jego długi rosły. Recenzje kolejnych powieści nie zawsze były entuzjastyczne. Czas przygód zdawał się przeminąć, a dni pisarza wypełniała mozolna praca. Popularność i powszechne uznanie jego twórczości miały dopiero nadejść.


W stosunku do Pent Farm w hrabstwie Kent, gdzie wcześniej przez wiele lat mieszkali Conradowie, nowy dom był większy i bardziej komfortowy. Dogodniejsza była też lokalizacja. Wydaje się, że była ona czynnikiem decydującym o zamieszkaniu tu – dobre połączenia kolejowe ułatwiały Conradowi częste podróże do oddalonego zaledwie o 45 minut jazdy Londynu. Z drugiej strony sprzyjało to wizytom przyjaciół i współpracowników w domu pisarza , niestety, nie zawsze zapowiedzianym. Na przeprowadzkę mogło mieć wpływ przekonanie Conrada, że miejscowy klimat jest lepszy dla zdrowia niż na południu Anglii. Nie wiem natomiast, jakie znaczenie miały dla niego sąsiedztwo ruin i piękne okoliczne krajobrazy. Pochodzący z kresów Conrad podobno cenił sobie otwarte i rozległe przestrzenie, a takie nie trudno znaleźć wśród Wzgórz Chiltern, w sąsiedztwie których leży Someries.

Zamek w Someries na pocztówce z początku XXw. Domena publiczna

Z listów Conrada wyczytać można początkowe zadowolenie z przeprowadzki (czego nie można powiedzieć o jego żonie Jessie). Someries opisywał jako 'wiejski dom dosyć przytulnego typu, bez żadnych szczególnych zalet'. Pisarz skarżył się jedynie na hałas i okolicznych robotników rolnych podkradających warzywa z ogrodu. Pozytywne nastawienie z czasem jednak minęło, do czego przysłużyła się ponura zima w Bedfordshire. Conrad zapewne odzwyczaił się od specyfiki angielskiej pogody podczas niedawnych podróży na południe Europy. Rodzina Conradów zamieszkiwała Someries Farm przez zaledwie półtora roku. Przez ten okres Conrad pracował nad powieścią 'W oczach Zachodu' i autobiograficznymi szkicami 'Ze wspomnień'.


Istnieje wiele miejsc, gdzie pobyt Josepha Conrada upamiętniony został stosownymi tablicami. Znajdziemy je w Polsce, Anglii a także w Singapurze i w Australii. Nie zobaczymy ich jednak w Someries. Za to w pobliskim Luton w jednym z pubów (niemającym żadnego związku z Conradem) znajdziemy fotografie pisarza wraz z informacją, że zamieszkiwał w okolicy.
Od czasu kiedy kiedy w Someries spotkać można było Józefa Korzeniowskiego, minęło ponad sto lat. O ile ruiny i farma nie zmieniły raczej swego charakteru, to rozciągający się z nich widok jest już zupełnie inny. Nie do poznania jest panorama Luton, które już nie jest sennym miasteczkiem, ale ponad 200 tysięcznym tyglem, w którym mieszkają obok siebie ludzie przeróżnych kultur i narodowości. Tuż obok zaś rozrasta się międzynarodowe lotnisko. Mam wrażenie, że paradoksalnie to nowe otoczenie bardzo pasuje do twórczości Conrada, który przecież często umieszczał bohaterów swych powieści w podróży, na styku kultur czy w momentach, kiedy znany im świat nieubłaganie się zmieniał.

Informacje o Józefie Korzeniowskim czerpałem głównie z książki Zdzisław Najdera Życie Conrada Korzeniowskiego, Wydawnictwo „Tower Press”, Gdańsk 2001.










Komentarze